NARODZINY

Mieliśmy urodzić się 16 października 2014 roku, ale postanowiliśmy zrobić rodzicom psikusa i troszeczkę się pospieszyliśmy (troszeczkę tzn. ok. 3 miesiące ). Chyba byli zaskoczeni. Ale co tam, byliśmy ciekawi świata, ogromnej rodziny mojej mamy, o której stale opowiadała nam jak mieszkaliśmy jeszcze w jej brzuszku, a także rodziny taty. Czy rodzice myśleli, że będąc w czwórkę, w naprawdę niewielkim brzuszku mamy, będzie nam wygodnie? Zapewniamy, że NIE!!! Chociaż jak mama czytała nam bajki i śpiewała piosenki było bardzo przyjemnie.

Codziennie też słyszeliśmy i czuliśmy obecność naszego taty, który stale pytał naszej mamy: Jak się czujesz Słoneczko, czy czegoś potrzebujesz, czy nasze słodkie maleństwa za bardzo Ci nie dokuczają? My dokuczać? Absolutnie nie! My tylko buszowaliśmy w brzuszku, bo chcieliśmy się bawić A że chęć do zabawy nie opuszczała nas przez całą dobę, to już inna sprawa :). Ten tata, to chyba bardzo kocha nasza mamę. Przynosił jej soczki, jogurciki, smaczne obiadki od naszych babć oraz od cioć. Byliśmy pewni, że nas też pokocha.

Gdy przyszliśmy na świat i opuściliśmy salę operacyjną, jakież było nasze zdziwienie, że za jej drzwiami przywitał nas jakiś wysoki, przystojny Pan. Pomyśleliśmy, że to chyba nasz tata . Gdy się odezwał, wiedzieliśmy, że to ON. Były tam jeszcze cztery miłe Panie. Zastanawialiśmy się kim one są i dlaczego płaczą. Szybko zorientowaliśmy się, że to nasze Ciocie, czyli siostry naszej mamy. Ależ było przywitanie… Tylko dlaczego nie zabrali nas i mamy ze sobą do domku?

Zabrano nas w jakiś szklanych domkach, każdego z osobna, a to nie było już takie przyjemne… Pojawiło się wokół nas wiele osób, ciągle nowe twarze, jakieś badania, jakieś lekarstwa. Czasami bardzo bolało O co im wszystkim chodziło?

Zawieziono nas do żółtego pokoiku. Mieszkaliśmy tam z naszymi kolegami oraz koleżankami i ciągle psociliśmy: raz Amelka, potem Lilianka, czasami Oliwierek, ja najmniej , bo czułem się odpowiedzialny za moje rodzeństwo. Jakże było nam wesoło, gdy świeciły się różnokolorowe światełka, grała muzyczka, zmieniały się dźwięki. Tylko dlaczego tak strasznie bolało?! Nie rozumiałem też, dlaczego miłe Panie pielęgniarki i troskliwi Panowie lekarze ciągle nas sprawdzali, kontrolowali i mieli smutne twarze. Smutni też byli nasi Rodzice. Mama i Tata stale byli przy nas, prosili, abyśmy byli dzielni i silni. A przecież my mieliśmy w sobie tyle mocy i wiele odwagi. Nie wiedzieli o tym?

Pewnego dnia, w naszym pokoiku, zaczęło dziać się coś dziwnego. Ktoś zabierał Lilkę wraz z jej szklanym domkiem. Krzyczałem: Gdzie zabieracie Lilkę?! Co się dzieje?! Nikt mnie nie słuchał. Nagle poczułem, że mnie też gdzieś zabierają. Wcale nie było to zabawne, poczułem panikę. Zawieziono mnie wraz z moją siostrą do innego pokoiku, tym razem z błękitnymi ścianami. Rozejrzałem się z zaciekawieniem. Nie było źle, ale co z Amelką i Oliwierkiem? Wszystko się wyjaśniło, kiedy przyszła do nas Mama, która miłym, ciepłym głosem wyjaśniła, że czujemy się z Lilką lepiej i dlatego zmieniono nam pokoik. Czyżby jakiś awans? – pomyślałem wtedy. Dowiedziałem się też, że niedługo dołączą do nas Amelka i Oliwierek. Znowu poczułem się spokojnie i bezpiecznie. Jak się ucieszyłem, gdy już byliśmy razem. Pomyślałem wtedy: Jaka ta moja Mama mądra, wszystko wie.

Gdy byliśmy znowu w czwórkę nie mogliśmy się powstrzymać od dalszych psot. Czasami trochę przesadzaliśmy, ale co tam: sprawdzimy Ciocie Pielęgniarki, zobaczymy jak szybko potrafią reagować. Zawsze nas zaskakiwały, zawsze były na czas. W sumie, to w szklanych domkach nie było tak źle. Ciocie Pielęgniarki bardzo dbały aby zawsze było nam bardzo wygodnie i abyśmy ładnie wyglądali:) Chociaż czasami fajnie byłoby móc wyjść na zewnątrz.

Najbardziej lubiliśmy, gdy nasze Ciocie Pielęgniarki wyciągały nas ze szklanych domków i kładli na brzuszek Mamy lub Taty. Wtedy było tak cieplutko i miło. Rodzice dużo nam opowiadali o tym, że wszyscy na nas czekają i chcieliby nas zobaczyć.

Po jakimś czasie znowu AWANS. Tym razem sala VIP (ale co to znaczy VIP – zapytam kiedyś o to Tatę, On na pewno będzie wiedział). Zabrali nam nasze cieplutkie szklane domki, kazali zamieszkać w jakiś łóżeczkach. Było super, że Mama i Tata mogli być tak blisko. W każdej chwili mogli nas wziąć na ręce i przytulić, a nawet nas kąpali

Mieszkaliśmy tam nie za długo i nagle… . Co się znowu dzieje?! Znowu nas gdzieś zabierają. Mam dość tych przeprowadzek! Protestuję! Dajcie nam już spokój! Nagle pojawiła się Mama. Jak ona pięknie dziś wygląda i Tata taki elegancki. Co oni przynieśli ze sobą? Chyba jakieś siedzonka. Cztery? Czyżby dla nas? Czy może już jedziemy do domu, o którym nam tyle mówiono? TAK!!! Pięknie nas ubrali , może trochę śmiesznie, bo kubraczki miały kapturki z uszkami, ale co tam, to jest nieważne. Posadzono nas w siedzonkach i ruszyliśmy w drogę w ten nieznany, wielki ŚWIAT, na naszą pierwszą wycieczkę. Jakże było miło i wesoło.

Dotarliśmy wreszcie do naszego mieszkanka i naszego nowego pokoiku. Jaki on piękny! Amelce, Oliwierkowi i Lilce też się spodobał, widziałem po ich otwartych buziach. Zostaniemy tu na zawsze! RAZEM. DOM: nasza czwórka, Mama i Tata. Co za wspaniały układ.

Urodziliśmy się wcześniakami, czeka nas jeszcze z tego powodu wiele pracy. Ale my dzielne czworaki damy radę i odważnie idziemy do przodu. A to wszystko dzięki opiece, troskliwości oraz życzliwości Lekarzy i Pielęgniarek ze Szpitala w Rudzie Śląskiej. To dzięki WAM możemy cieszyć się życiem i poznawać Świat. Dziękujemy za tę szansę.